Witamy na forum portalu pecherz.pl poświęconym pacjentom z pęcherzem nadreaktywnym i śródmiąższowym zapaleniem pęcherza.
Nie jesteÅ› zalogowany.
Wiecie co tak czytam o pałeczkach i zastanawiam sie nad jednym- mnie one wiecznie zdrazniały wkładane dopochwowo powodowały parcia na pęcherzu a brane doustnie w zasadzie to samo ale z mniejszym nasileniem. Nawie ja włoże w uszy wszystko nawet zwyłe tandety a po złocie mam tragedię. Miałam uszy w dziecinstwie kłute kilka razy bo się zawzięłam aż w końcu ktoś wpadł na to, zeby przekłuc na srebro i było ok. Jak cos czasem odwali mojemu organizmowi to aż mi trudno uwierzyć bo nie jestem alergiczką. Z panią- ginekolog bardzo sympatyczna sytuacja.
Offline
Niestety obudził mnie świąd więc rozważam czy nie wziąć 2 globulek po 500 mg lub jednej 500 mg a potem 3 dni 2x dziennie po 100 mg. Pluję sobie w twarz na myśl o każdym zjedzonym żelku jak pomyślę, że to może od tego, że nagle sięgnęłam po trochę słodyczy. To jest aż perwersyjne, że czekam na wizytę u swojej ginekolog z takim zapałem jak dziecko na urodziny.
Wieczorem szybko wprowadzam tabletkę a póki co stosuję krem, żeby to pozostało tylko w pochwie.
Magdaleno, wystarczy, że dotknę ucha czymkolwiek do tego przeznaczonym - z bazaru, srebrnym, złotym, ze stali chirurgicznej i mam po kolei puchnięcie w oczach, fioletowienie, lejącą się przez tydzień ropę. Rok temu podjęłam ostatnią próbę - jednym ruchem ręki wsadziłam i wyjęłam srebrny kolczyk. Obrzęk i ropa schodziły tydzień. No i na słońcu nie mogę wytrzymać. Kicham, pieką mnie oczy, przypadkowo złapana opalenizna piecze choć nikt jej nie widzi poza mną. Na lactobacillusy nigdy nie zaobserwowałam negatywnej reakcji więc chyba niestety nie mam co się pocieszać i to jest najgorsze...
Offline
Matko to faktycznie kiepsko z ta bizuterią. Moja mama ma na słońce uczulenie, jak nie użyje 100 filtra to momentalnie ma spuchnięta twarz i tak jak piszesz kichanie jeszcze pryszcze drobniutkie na całej powierzni kontaktowej. A wiadomo, ze człowiek sie tak nie ustrzerze.
Masz Tantum Rosa?
Offline
Właśnie używałam filtra 25 w tym roku i niewiele mi pomógł a nie miałam teraz kasy na żaden wyższy bo te kremy nie są tanie. Swoją drogą jakiej firmy ten z filtrem 100 bo takiego nie widziałam? A jeśli chodzi o biżuterię to chciałabym, żeby na takich kończyły się moje problemy.
Mam Tantum Rosa, męczę jedną saszetkę drugi dzień. Sypię trochę na dłoń, moczę i staram się tak umyć, ale to strasznie piekło za pierwszym razem, potem doczytałam, że w skład wchodzi sól kuchenna.
Wiesz, już mniejsza o te dwie globulki i jeden Fluconazol, ale jak ja mam żyć skoro bankrutuję na profilaktykę a ona nic nie daje? Nacieszyłam się 10 dni seksem i normalnym funkcjonowaniem, musiałam w końcu zrobić przerwę i znowu syf? Jak widzę Męża, który się martwi patrząc jak przepłakuję całe dnie to mam ochotę iść do psychologa, ale on mnie nie wyleczy z drobnoustrojów a tylko tego mi trzeba. Coraz częściej myślę, że wszystko co dobre już za mną i nigdy nie będę żyć beztrosko jak wszyscy wokół.
To impertynenckie wyżalać się tak przy Waszych problemach, ale kto inny to zrozumie...
Offline
Ale nietolerancja histaminy to nie jest alergia. To jest reakcja alergopodobna. A skoro reagujesz źle na biżuterię (niech zgadnę, że na nikiel tym bardziej?), to ta reakcja powoduje rzut histaminy. Ze słońcem pewnie jest to samo - skoro masz jakieś reakcje nietolerancji, to dochodzi do zaburzeń w Twoim organizmie.
Ja nie mówię, że masz HIT - mówię, że działania antyhistaminowe przynoszą ulgę w chorym pęcherzu, bo histamina drażni nerwy w uszkodzonej warstwie GAG.
Offline
Ja nie mogę nosić złota, nikiel to moje przekleństwo, mam atopową skórę na twarzy, słońce mnie spala zamiast opalać (filtr 50+ to mój przyjaciel ), a woda z kranu powoduje powstawanie czerwonych plam na moim ciele tak przez pół godziny po umyciu się. Testy alergiczne miałam kiedyś robione, z powodu uporczywego kaszlu, ale nic niewykazały. Czy to wszystko może mieć związek z histaminą?
Offline
Oczywiście, że tak! Zwłaszcza jeśli testy alergiczne nic nie wykazały.
Offline
Skróciłam przerwę i po trzech dniach krwawienia (już się skończyło) zaaplikowałam na noc globulkę. Tylko, że ona rano wyciekła razem z krwią... Wiem, że w krwawienie się ich nie używa, ale byłam pewna, że się skończyło. No i całość wyleciała dopiero rano, w nocy nic czyli przebywała tam gdzie powinna całą noc. Dziś jeszcze zaaplikuję drugą. Powinnam się martwić, że nie pomoże przez tę resztkę krwi?...
Offline
Myslę, że nie powinnaś sie martwic bo w nocy się rozpuszczała więc działanie było
Offline
Mam taką nadzieję, ale inna sprawa, że wzięłam to 500 mg i postanowiłam jeszcze brać przez 3 dni 2x dziennie po 100 mg tak jak sugeruje ulotka. Także mam za sobą 500 mg i dwie dawki po 100 mg i jak się budzę oraz podcieram to ciągle czuję pewien świąd, nie wiem już co to ma oznaczać, jestem bliska szaleństwa, nie chce mi się wychodzić z łóżka. Może to jest od samej obecności globulki? Nie chcę się znowu bujać z chorobą miesiącami i żyć jak zakonnica... ;(
Offline
Dzisiaj wstałam i znowu mnie zaswędziało kiedy globulka wyciekała i jak potem się z tego wszystkiego po nocy obmywałam. Przed założeniem porannej podotykałam tam no i wygląda na to, że OK, ale czuję, że wszystko tam jest już zmęczone globulkami i kremami. Jeszcze tylko dzisiaj na noc i od jutra odbudowuję florę. Kupiłam nawet Ecovag bo lepiej tu o nim pisano niż o Lactovaginalu. Żeby tylko to minęło! Myślę, że to albo jakieś początki grzybka albo podrażnienie bo nie miałam ŻADNEJ wydzieliny i zapachu, tylko zaatakowało mnie swędzenie. Możliwe, że podczas mojego wyjazdu zmienili w domu proszek i potem wyprałam majtki w jakimś nowym, którego nie toleruję. Już tak kiedyś miałam, świąd całego ciała po proszku chociaż alergikiem nie jestem. Zwłaszcza, że teraz swędzi mnie również często dół kręgosłupa, tuż nad pupą, tam gdzie kończą się majtki.
Aha, wyczułam maleńką krostkę przy wargach sromowych większych. Czasem mi się tam gdzieś pojawiają, ale ginekolog twierdzi, że to nie powód do zmartwień.
Offline
a powiedzial Ci ze co to? a jaki proszek teraz masz?
Offline
W tę sobotę skończyłam zażywać Fluconazole, który brałam przez 3 miesiące 1x w tygodniu w dawce 150 mg. Dzisiaj byłam na kontroli u ginekologa. Odpukując, jest OK, ale powiedziała, żebym zrobiła jutro próby wątrobowe i bilirubinę i jeśli wszystko będzie OK to, żeby łykać jeszcze drugie 3 miesiące. Ręce mi opadły, powiedziałam, że całe te trzy miesiące drżałam i wątrobę, ten lek tragicznie wpływa mi na psychikę i, że nie chcę. Zgodziła się, ale z uwagą, że jak wróci to i tak będzie trzeba brać... Nie wiem co robić...
Robiłam próby wątrobowe przed tą 3-miesięczną kuracją i były w porządku. Powiedziała, że takie są zalecenia - pół roku, 1 dawka na tydzień. Wcześniej mówiła jednak TYLKO o 3 miesiącach. Spytałam o dawkowanie, które stosuje Wrocławianka - dawka 1x na miesiąc i powiedziała, że to stara metoda, nie przynosiła efektów i, że to za mało.
U mnie grzyb był zawsze antybiotykowy. Raz wystąpił świąd samodzielnie, ale w dwa dni po zastosowaniu zepsutego (po wystawieniu na słońce) VITAgynie C więc łączyłam to z tym. Nie wiem co o tym myśleć, doradźcie. Postanowię brać dalej - będę drżeć o wątrobę. A jak się nie daj Boże coś stanie to będę sobie pluć w brodę, że nie brałam.
Offline
Nie wiem czy to stara czy nie metoda, ale jak się pojawiły u mnie grzyby w moczu to od razu mój lekarz zastoswał najnowszy dostępny schemat leczenia w przypadku grzybicy pęcherza (14 dni non-stop), także i w tym przypadku chyba by wiedział, że dawkowanie jest przestarzałe i nieskuteczne. A może Twoja lekarka rzeczywiście ma rację-nie wiem, ale zapytam mojego lekarza przy okazji, co na ten temat myśli. Też zamierzam zrobić sobie próby, tak dla świiętego spokoju.
Offline
Powiedziała, że owszem - zna lekarzy, którzy ciągle stosują takie dawkowanie, ale kiedy zalecała je swoim pacjentkom - nie pomagało. Pewnie nie bez znaczenia jest też to, że u Ciebie chodzi o pęcherz a u mnie o pochwę. Znalazłam na stronie National Institutes of Health, że faktycznie takie jest zalecenie - przez pół roku. Szkoda tylko, że nie nastawiła mnie na to psychicznie jak zaczynałam terapię, myślałam, że ta historia już za mną. Cóż, oddałam dzisiaj krew do badania.
Offline
Nie za szybko tą krew oddałaś?
Offline
W jakim sensie? W sobotę wzięłam ostatnią dawkę a w tę sobotę miałabym wziąć kolejną jeśli się okaże, że jest OK, nie trzeba czekać tak jak z moczem.
Offline
A to już nic. Coś mi się ubzdurało, że tą ostatnią dawkę brałaś przedwczoraj. Kiedy wyniki?
Offline
Na drugi dzień.
Offline
Moje wyniki z 27 sierpnia, zanim zaczęłam przyjmować Fluconazole:
AlAT 17 U/l (norma: <31)
AspAT 21 U/l (norma: <31)
Bilirubina całkowita: 0.50 mg/dl (norma: 1.00)
Wyniki odebrane dzisiaj, po 3 miesiÄ…cach na Fluconazolu:
AlAT: 25 U/l
AspAT: 30 U/l
Bilirubina całkowita: 0.50 mg/dl
Ani nie ma się czym martwić ani z czego cieszyć. Wartości wzrosły i AspAT jest na granicy normy. Jestem totalnie skołowana bo nie wiem co teraz robić - brać ten Fluconazole jeszcze przez 3 miesiące? Wtedy pewnie normy zostaną przekroczone i nie wiem czy ryzykować. A z drugiej strony wyniki są "dobre"...
Offline
Odczuwam ostatnio czasem tuż po mikcji jakby nowy mocz zaczynał mi się gromadzić w pęcherzu, dosłownie jakby skapywał. Nie jest to bolesne ani szczególnie nieprzyjemne. Jeśli się na tym skupię (a niewiele mi trzeba, mam nerwicę) to ciągle czuję/wydaje mi się, że czuję jak się zbiera do następnej mikcji. Fakty są takie, że mam ostatnio duże pogorszenie nastroju, ciągle płaczę, skupiam się na sobie i wypatruję nieprawidłowości. BARDZO dużo (podobno za dużo) piję i dotąd również często mi się to przytrafiało, ale ostatnio jakoś znowu się wszystkiego boję i zaczęłam zwracać na to uwagę... Kiedy jestem zapracowana to wszystko jest OK bo moje myśli są przy czymś innym. Fakty są takie, że:
- dużo piję (stanowczo ponad 2 litry) więc często się załatwiam i w sumie mam prawo czuć, że niedługo będzie następna mikcja; wstaję w nocy ok. 2 - 3 razy i wtedy też piję
- nie dość, że prowadzę siedzący tryb życia to jeszcze ostatnio sesja, teraz ferie i prawie w ogóle się nie ruszam, tak to chociaż chodzę na uczelnię 30 minut w jedną stronę
- chociaż ciągle odżywiam się tak samo (najzdrowiej jak potrafię + sporo błonnika) to od tygodnia mam zaparcia; zawsze miałam z nimi problem, chadzałam do wc nawet 1x/2 tygodnie, ale odkąd zaczęłam zdrowo jeść to wszystko się fajnie wyregulowało a tu zaś, podejrzewam, że ze stresu no i właśnie myślę, że może napięcie mięśni obejmuje całą miednicę?
- ćwiczyłam ostatnio mięśnie Kegla, górne partie ud i pośladki - od tamtej pory jakoś mi się wydaje, że bez mojego udziału napinają mi się mięśnie na wysokości wzgórka łonowego (gdzieś tam w środku)
- w ogóle cała jestem spięta od tego zdenerwowania 24/24, łapię się czasem na tym, że wiele godzin mam uniesione ramiona
- od prawie dwóch lat łykam non stop żurawinę, czy ona nie robi nic śluzówce? Na wszelki wypadek łykam od dziś Biogal. Ze 2x w tygodniu biorę też Urosept a od niedawna łykam na zmianę lecytynę z witaminami B i żelazo z multiwitaminą.
Offline
Nie pddawaj się. Czy stosujesz coś na pdniesienie nastroju? Wydaje mi się, że na foeum ktoś wyrażał opinię, że żurawina może mieć negatywny wpływ na śluzówki. Myślę też, że to cakiem normalne doczucia, jeśli tyle pijesz. Mi zawsze zalecano nie przesadzać w żadną stonę
Jak miałam 17 lat to zalecano wypijać 1,5 l dziennie, włączając w to zupy itp. A teraz można przeczytać nawet o 2, 5 litra:) Chcą byśmy wodę kupowali. Te zaparcia mogą być nerwowe. Ja mam na tle nerwowym regularnie - walczę ale to nie takie łatwe. Pijam co dziennie szklankę wody na czczo i biorę błonnik w tabletkach... Sama dieta dla mnie to za mało...
Wiem, że łątwo tak mówić, ale spróbuj to jakoś puścić. Mi się lepiej zrobiło, kiedy uświadomiłam sobie, że zimą to już zawsze chyba będę chodzić w ocieplaczach, bo zdrowie przede wszystkim. Pogodziłam się z tym i psycha puściła. Ciepło się ubieram i nie schizuję. Póki byłam skupiona na tym, że muszę się z nich (spdni narciarskich) wydostać to było co raz gorzej.
To minie, byle do wiosny!
Offline
Najgorsze jest to, że ja się po prostu nie umiem cieszyć życiem bo kiedy jest dobrze to tylko czekam na jakiegoś kopa od losu... Próbowałam melisy, słucham muzyki relaksacyjnej, zainspirowana świadectwem Hejtojaa wypożyczyłam sobie książki nt. jogi, jakoś się muszę uspokoić. Jestem pewna, że zaparcia są ze stresu bo kiedy tylko zrobiło mi się gorzej to się zaczęły. Jeszcze się o tym naczytam i będę się dopatrywać czegoś złego w jelicie grubym... Powinno mi się zablokować strony o tematyce medycznej, Mąż to poważnie rozważa. Jeśli chodzi o wodę to ja się już tak przyzwyczaiłam, że te 2 litry minimum muszą być. Kiedyś dochodziło do 4,5 l, urolog kategorycznie kazał mi przestać ze względu na nerki.
Ja zakładam pod zwykłe gacie getry/kalesony i mi ciepło. Boję się tylko odwilżu bo nie mam nieprzemakalnych butów. Mam nadzieję, że masz rację - przyjdzie słońce i naprodukuje nam trochę serotoniny. Dziękuję za odpowiedź!
Offline
kup sobie jakis persen albo deprim-to są ziołowe leki uspokajające, rozluźniają mięsnie, moze akurat coś pomogą. a jesli chodzi o melisę, to ja czytałam, ze spowalnia przemianę materii, to nie wiem, czy dobra na zaparcia. a colon c próbowałaś? mnie pani w aptece bardzo polecała, nawet mam 2 saszetki darmowe, ale jeszcze nie próbowałam.
Offline
Tylko, że właśnie mam dość leków i suplementów, nawet niby-naturalnych i ograniczam co mogę. Herbatę z melisy przestałam pić po tym jak po wypiciu z zaparzonych trzech torebek (OK, przegięłam) dostałam... rozwolnienia. Mam świadomość, że problem tkwi w mojej głowie i pewnie ziołowe tabletki (z Labofarmu mi zawsze pomagają) by mnie trochę uspokoiły, ale to nie rozwiązuje problemu na dłużej. Dziurawiec odpada bo biorę pigułki anty. Po prostu mam problemy osobiste + choroba wywarła destrukcyjny wpływ na psychikę i nie jak ruszyć w żadną stronę, czuję jakbym się miała już tylko pogrążać...
Offline