Witamy na forum portalu pecherz.pl poświęconym pacjentom z pęcherzem nadreaktywnym i śródmiąższowym zapaleniem pęcherza.
Nie jesteÅ› zalogowany.
Przepraszam, że tak truje(na swoim wątku już o to pytałam) ale zastanawia mnie co tak naprawdę zakwsza nasz mocz a co go alkalizuje. Z tego co przeczytałam w internecie pisze, że nie zawsze to co kwaśne zakwasza. I tak np.wyczytałam, że cytryna nie zakwasza moczu jak i czarna porzeczka, czy to prawda? Fakt faktem okazuje się, że żurawina także nie zakwasza a alkalizuje mocz, a przeciez mogło by się zdawać, że to błędne gdyż jest bardzo kwaśna.Bardzo proszę gdyby ktoś mógł się wypowiedzieć na ten temat kto się na tym zna.Byłabym wdzięczna bardzo za odpowiedź, gdyż przez ostatni czas piłam dużo wody z cytryna i soku porzeczkowego bardzo mi sie po tym pogorszyło,trafiłam do lekarza z silnym pieczeniem,parciem, bólem cewki i pęcherza i bólem w ledźwiach i biodrach.Lekarz stwierdził, że widocznie mam bakterie,które lubia kwaśne środowisko(??????).I musze teraz mocz zalkalizować.Zaglądam do internetu a tam sie właśnie dowiaduje że to co piłam (cytrynę i porzeczke) alkalizuje mocz i zgłupiałam,babka w aptece nie wiedziała co zakwasza a co alkalizuje.
Offline
Ja wiem, co zakwasza, a co alkalizuje krew, ale czy to automatycznie przekłada się na mocz, to nie wiem.
Offline
W pewnym nędznym laboratorium wiecznie wychodziło mi pH 7. Spytałam lekarkę - jak zakwasić mocz? A ona zaczęła biadolić, że nie dziwota, że takie pH mam bo ludzie to teraz się tak odżywiają, że szkoda gadać - co dzień mięso, 2x dziennie nabiał, nawet zupy muszą jeść ugotowane na wywarze mięsnym. Krótko mówiąc, kiedy przyznałam się, że jem ogrom nabiału i ryb powiedziała, że czas zmienić dietę na warzywną to i pH będzie dobre.
Ślepo jej posłuchałam nie wnikając w temat. Potem za radą Redakcji zaczęłam czytać o równowadze kwasowo - zasadowej i zgłupiałam - przecież produkty pochodzenia zwierzęcego zakwaszają więc o co jej chodziło? Sama do tej pory nie rozumiem jak to jest tak naprawdę więc też byłabym wdzięczna za wyjaśnienie. Natomiast coś z tymi cytrynami i witaminą C jednak musi być na rzeczy bo dodaje się ją do preparatów na drogi moczowe i zaleca się zażywać choćby przy Furaginie.
A ginekolog celem zapobiegania grzybicy kazała "odstawić słodycze, jeść dużo kwaśnego". I znowu nic nie wiadomo.
Offline
Znalazłam coś takiego, z tym, że mam wątpliwości co do kompetencji piszącego: http://bioslone.pl/forum/index.php?topic=274.0
Offline
Produkty mięsne zakwaszają, ale zawierają dużo białka (potrzebnego) i są łatwo przyswajalne przez organizm. Dla równowagi trzeba jeść owoce i warzywa (ale nie skrobiowe), które odkwaszają. Dieta bezmięsna nie jest dobra, bo primo: wymaga spożywania dla białka warzyw, których nie trawimy (np. soja, fasola, ryż, tofu i masa innych, które są toksyczne - najlepszy dowód: zjeść je na surowo i poczekać na reakcję), secundo: biało stamtąd jest słaboprzyswajalne i trzeba zjeść (zamiast 100 g mięsa) np. półtora kg soi - na dłuższą metę nie do wytrzymania.
Offline
Poza tym fitoestrogeny zawarte w soi są w stanie rozregulować naturalny cykl miesiączkowy, nie wspominając o negatywnym wpływie na organizm mężczyzn.
Nie mniej taka prawda, że "mięso" kiedyś i "mięso" dziś to dwie różne rzeczy. Zaniechałam diety wegetariańskiej ze względów zdrowotnych, ale czasem nachodzą mnie wątpliwości czy antybiotyki i hormony w kurczakach faktycznie są o wiele lepsze.
Offline
A, tu masz rację. Dlatego najlepiej jest jeść chude mięso (raczej drób, dziczyzna, ja ostatnio jadłam kabanosy ze strusia - tak na marginesie) pochodzące z hodowli niefaszerowanej.
Offline
Wizja jest piękna, ale ja nawet nie mogę jeść jajek bo nie mam jak. Z chowu klatkowego nie tknę a z wolnowybiegowego można kupić u mnie chyba tylko w jednym sklepie do którego mam daleko, także co dopiero z dostępnością (i ceną!) dobrego mięsa...
Nota bene, Sosnowiec był nawet głównym bohaterem reportażu o 26-letnim mięsie.
Offline
U mnie pojawił się sklep (sieciowy) Farma Ekologiczna czy jakoś tak. Może w Twojej okolicy też jest? Tam są wędliny i mięso certyfikowane, tzn. producent nie stosuje w chowie antybiotyków i hormonów. W USA zalecają jeść mięso bizona, ale bizonów lekki deficyt, a latanie za żubrem po Białowieży raczej nie przejdzie . Spróbuj ze strusiami - wprawdzie one są sztucznie u nas hodowane, ale może w ramach mody na eko nie są faszerowanie chemią? A dziczyzna? Tanie to nie jest, jeśli jednak nie jesz dużo, to może wydolisz .
Z mięs dostępnych podobno najlepiej jeść pierś indyka - ponoć indyk najmniej przyjmuje chemię. Mówię ponoć, bo kilka dni temu obiło mi się o uszy, że z tym indykiem jest coś nie tego, ale nie wiem jeszcze, o co chodzi.
A czemu jajek z wolnoklatkowego nie tkniesz? Ideologicznie?
Offline
Odkąd zaczęłam się interesować odżywianiem moje życie stało się dużo trudniejsze a zakupy wydłużyły się co najmniej o dwa razy - analiza składu i poszukiwanie daty ważności są na pierwszym miejscu. I ku mojemu przerażeniu właściwie wszystko jest "nie tego". W domu nie ja gotuję a pozostali nie widzą problemu w produktach z Biedronki więc i tak, po prawdzie, większość muszę sobie kupować sama a obiadowo łapię się tylko na zupy.
Jest w Sosnowcu sklep ze zdrową żywnością, ale mięsa i wędlin nie mają. Ceny pozostałych produktów zaś zwalają z nóg. Także wędlin nie jadam bo wiem co się pcha do tych dostępnych w masarniach, tylko kurczaki albo np. łopatkę wieprzową czy schab, ale czerwone mięso naprawdę rzadko. Jednak skoro mówisz, że indyk to lepsza propozycja, będę musiała spróbować.
Duży problem mam natomiast z nabiałem. Od dziecka zdarzało mi się wypijać nawet litr mleka dziennie a do tego uwielbiam przetwory mleczne: jogurty i twarogi. Ser żółty trochę ograniczam, ale jadam w małych ilościach, żeby jakoś dostarczać cynk. Tylko, że naczytałam się o tym, że mleko to "zupa bakteryjna", "biała śmierć", "pij mleko - będziesz kaleką" i sama nie wiem co o tym sądzić i co robić. Zjadam owsiankę może 2x w miesiącu i to tyle, ze strachu, żeby się nie truć. Jednak to wyrzeczenie przychodzi mi z większą trudnością niż całkowite odstawienie słodyczy. Tym bardziej, że poza upodobaniami smakowymi mam odwieczny niedobór magnezu i tu odpada owsianka, tu kakao bo dostaję po nim migreny i tak dalej...
Jeśli chodzi o jajka to tak, faktycznie, ideowo również, ale od niedawna. Długo żyłam w nieświadomości jak wygląda chów klatkowy. Zaczęło się jednak od tego, że zwróciłam uwagę na to, że może w jednym sklepie na dziesięć jajka są przechowywane w lodówkach! Zwykle leżą na półkach obok suchych produktów... Raz nawet trafiłam na kartonik gdzie po jajkach pełzały tłuściutkie robaczki (!) także naprawdę nie mam zaufania, a jajkiem można sobie porządnie zaszkodzić.
Offline
Na jajkach trzeba patrzeć, żeby miały maksymalnie długą datę gwarancji. Czemu? Bo zdaniem "jajkologów" jajko jest świeże 7 dni, ale Unia dopuszcza 30 dni terminu gwarancji. Jeśli kupisz jajka ważne jeszcze cztery tygodnie, wiesz, że są świeże. Nie kupuj takich, które mają ważność mniejszą niż trzy tygodnie.
Offline
Odnosnie zakwaszania witamina C, to znalazlem taki tekst " Naturalna witamina C w swoim działaniu w żaden sposób nie przypomina znanego powszechnie syntetycznego kwasu askorbinowego. Nasza witamina C-500 nie zakwasza układu moczowego i całego organizmu tak jak jej syntetyczny odpowiednik". Reszta w linku.
http://www.suplementy1.pl/c_500-p10.html
Offline