Witamy na forum portalu pecherz.pl poświęconym pacjentom z pęcherzem nadreaktywnym i śródmiąższowym zapaleniem pęcherza.
Nie jesteÅ› zalogowany.
Mam propozycję, aby założyc taki wątek. Wiele z nas boryka się z problemami tego choróbska, a wiąże się to również ze współżyciem seksualnym każdej z nas, w mniejszym czy większym stopniu. Mam propozycję, abyśmy opisały tutaj swoje sposoby radzenia sobie z tą kwestią. Jeśli to zły pomysł to proszę to usunąć.
Offline
uwazam, ze pomysl jest bardzo dobry, bo czesto zastanawialam sie nad tym, jak sobie radza mlode kobiety z tym problemem i nawet dyskutowalysmy na ten temat z autorem portalu, piszcie o tym, bo z tego co wiem, to juz pare udanych zwiazkow sie rozpadlo z tego powodu, bo jaki mężczyzna chce tolerować obolałą partnerke, która zamiast wymyslac coraz to nowe sposoby milosnych uciech jest stale skwaszona i cierpiąca.
Offline
Ja nie mam zdiagnozowanego IC, mam nawracające infekcje pęcherza(w cystoskopii meteplazja), jestem na początku leczenia. I u mnie właśnie po baraszkowaniu ten problem się nasilał. Obecnie jest już lepiej- po każdym stosunku żurawina, witamina C, no i opróżnienie pęcherza. Ale nie zawsze taka terapia pomaga. No i wyeliminowałam wszelkie płyny do higieny intymnej. Używam teraz chusteczek dla niemowląt do higieny. A jak inne dziewczyny???
Offline
Taaa, świetny pomysł. Przyznam, że już od jakiegoś czasu też chciałam poruszyć ten temat, ale bałam się trochę waszej reakcji. A tu miła niespodzianka . Jest mi teraz łatwiej. Ja się cały czas boję, że strace partnera przez ten cholerny pęcherz. Jest wyrozumiały kiedy mówię, że nie mogę bo boli. Chodzi ze mną po lekarzach, bardzo się martwi i troszczy. Super, ale co z tego jak on by chciał często, a ja wtedy jak są lżejsze dni?? Jak nie boli to szalejemy i oczywiście później bóle się nasilają. Ale cóż robić, ja nie chcę go stracić ( brzmi to może jakoś melodramatycznie, ale tak jest), bardzo go kocham. W końcu chcemy razem spędzić całe życie. Z drugiej strony ( nie ujmując i nie obrażając mojego mężczyzny) odzywa się we mnie głos mówiący: to tylko mężczyzna i ogarnia mnie strach. Pęcherz nie tylko mi potafi zrujnować wszystkie plany, ale i mojemu meżczyźnie. Zaplanujemy sobie miły weekend nad jeziorem...i co z tego jak mnie ciągle boli. Przez te bóle wieczory przestają być romantyczne. Najbardziej wkurza mnie o, że jak mam bóle, to jego zainteresowanie musi być skierowane na mnie. Ja wiem, że to z troski, ale ile w końcu można opiekować się jedną osobą. No ja wiem, że tak jest na starość ( i to jest nawet urocze jak dwie starsze osoby nawzajem się opiekują-lubię się przyglądać starszym osobom ), ale teraz ja mam 24 lata! Boję się i to naprawde coraz częściej. Jest przecież tyle zdrowych kobiet, które mogą kochać się do woli i nic im nie jest. Boję się właśnie tego, że kiedyś tak pomyśli ( nie to jest najstraszniejsze bo może i to mu przeszło prze mysl) ale że to zrobi ( no i tu mnie ogarnia strach i już nie chcę o tym myśleć bo zwariuję). pozdrawiam, sorki że tak się otworzyłam ( może to komuś przeszkadzać ) ale kto jak nie Wy to zrozumiecie?
Offline
Nie , nie przeszkadza, pisz o wszystkim, ale mam nadzieje, że bedziesz jeszcze szczęśliwa, a Twój chłopak, jesli naprawde Cię kocha to zrozumie Twoja sytuację, tylko musisz mu powiedzieć, że robisz wszystko, żeby z tego wyjść, że Ci zależy na jego szcęściu - bedzie dobrze zobaczysz.
Offline
Wiesz Joanna z tego co napisałaś wynika, że masz super faceta. Ja mojemu latami nie mówiłam i się z nim kochałam normalnie raz coś bolało, a raz nie. Nie odmawiałam bo się obawiałam jak ty , że go to do mnie zrazi. Ale kiedyś Tunia jeszcze na Kafeterii napiała, ze własnie życie czasem podsuwa takie sposoby na sprawdzenie mężczyzny, ale ja wciąż bałam się ujawniac przed nim. Ostatnio nie wytrzymałam nerwowo i mu powiedziałam jakiś ponad tydzień temu. I co i nic pożałowł mnie trochę, ale czyny za tym nie poszły, nie zaczął mnie traktowac inaczej, znaczy z większa troską. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Mało tego już nie jesteśmy razem, tydzień po moim wyznaniu wyrządził mi wielka przykrość w innym temacie. Wiedział również, że dzisiaj wybieram się do Warszawy i mimo, że nie jesteśmy razem to mógł się zainteresować po 4 latach znajomości. A twój chłopak chodzi z tobą po lekarzach i na pewno jest ci z tego powodu raźniej. A jeżeli chodzi centralnie o te życie seksualne, to ja u siebie nie widze powiązania pieczenia cewki z seksem, pojawia się z tym i bez tego ( a po długiej "rozgrzewce" jest na prawde spoko). Chociaż mi toważyszy na codzień (praktycznie) tylko, czy aż ,taki ból jak przy zwykłym przeziębieniu pęcharza, dlatego mogłam to ukrywac przed wieloma bliskimi osobami przez lata, teraz wiem, że to była głupota. No to ja też sie otworzyłam...
Offline
no to jak Twój chłopak Fala Ciebie w takiej sytuacji zostawił, to i chwała Bogu, ze we właściwej chwili i wiem, ze Ci przykro, ale co to za partner, który kochaną dziewczynę zostawia wtedy, kiedy ona potrzebuje jego oparcia, to wcale nie jest miłość, to tylko potrzeba seksu moim zdaniem. Tak niestety jest, że w trudnych sytuacjach nie sprawdzaja sie osoby, których kochamy, a ich miłość nie wytrzymuje próby. Masz tyle lat, że przed Toba całe zycie i napewno znajdziesz chłopaka, który zrozumie Ciebie, bo jednak spotykam takich ludzi i to całkiem młodych, na których można liczyć, wiec badź dobrej mysli i nie załąmuj się. danrom
Ostatnio edytowany przez Dan-Rom (2006-08-08 17:28:00)
Offline
No to ja Fala Ci bardzo współczuję, że miałaś taką historię z chłopakiem. Nie obraź się, ale Dan-Rom przyznam racje. Rzeczywiście to fakt-pomyśl Fala że mogło tak być,że żylibyście sobie jeszcze kilka lat i co?? Wyszło by to później i byś część życia strciła na niego. Rozumiem, że go kochałaś ale Tobie jest pisany mężczyzna na którym zawsze możesz polegać, przez całe życie. Serdecznie Ci z całego serca tego życze! Trochę mnie Dan-Rom podniosła na duchu-dziękuje, idę mojego wyściskać . pozdrawiam
Offline
moja historia w tym temacie przedstawia sie nastepujaca.Poznalem kobiete, pierwszy moj i jej zwiazek, bylismy ze soba prawie 3 lata, wygladalo ze jestesmy w siodmym niebie, ze jestesmy tacy podobni hmmm robilem dla niej wszystko co moglem zeby jej latwiej sie zylo, taka zyciowa uczynnosc bo poprostu tak czulem i taki jestem i bylo super,jej tez, bylismy ze soba naprawde strasznie blisko, zylismy tylko soba, nawet z przyjaciol zrezygnowalem bo calyczas tylko z nia... do czasu gdy zachorowalem...potrzebowalem jej strasznie a ona...zaczela to wykorzystywac, zaczela pokazywac na co ja stac, byla wredna i olewala mnie wszystko zaczelo byc wazniejsze, a ja na baaaardzo szarym koncu,zaczela klamac, gdy niemiala juz nic do roboty ciekawszego wtedy bylem dopiero ja, a ja sie staralem jak moglem, bylem mily mimo ze to widzialem bo tak ja kochalem i wierzylem ze gdyby nie choroba to byloby dobrze,wykorzystywala moja dobroc bo wiedziala jak mi na niej zalezy i wiedziala ze potrzebuje jej zeby wytrwac to wszystko poprostu. byla idealnie zorientowana we wszystkim o moim stanie lekarzach lekach wiedziala tyle samo co ja poprostu wszystko a gdy do mojej choroby dolozyly sie inne klopoty zyciowe gdy bylem na skraju zalamania poprostu odeszla podajac(gdybym niestaral sie zeby to powiedziala to nawet takich bym nieznal) takie bzdurne argumenty ze popekalybyscie ze smiechu drobie Panie gdybym napisal.pozatym zerwala w smsie. A zeby bylo scisle w temacie to napisze ze na 99% bakterie ktore mam dostalem w prezencie od tej dziewczyny(niewinie jej za to bo niewiedziala i wiedziec niemogla)a wiem to stad ze ona jeszcze przed naszymi sexami miala zp a zeby bylo smieszniej to odrazu objawow niemialem a zaczelo sie od przemarzniec gdy wozilem ja do pracy zeby ona niezmarzla, ogolnie dostalem super nagrode za czysta dobroc, bo zostawila mnie i nawet rozmawiac niechciala i zaczela traktowac doslownie jak wroga, juz obcy ludzie maja lepsze wzgledy.To wszystko spowodowalo ze moje kondycja psychiczna hmm no juz jej niemam poprostu bo ta dziewczyna byla wszystkim dla mnie, doslownie wszystkim(tak drogie Panie faceci takze potrafia kochac na zaboj i kompletnie bezinteresownie osobe sama w sobie a nie to co moze dac hehe)minelo od tego rozstania prawie dwa miesiace a ja nadal niemoge sie pozbierac bo nagrode dostalem bardzo "mila" a szczerze mowiac to nawet niechce pisac co czuje tak naprawde:(A wiecie drogie Panie co mnie sie zapytala rok temu hmm takie zdanie "gdybym zachorowala to niezostawilbyc mnie prawda?" odpowiedzialem ze nigdy heh, coz za ironia.Gdy dwa tygodie przed rozstaniem zabralo mnie pogotowie i musieli mnie ratowac bo moje serducho(chore niestety)zwariowalo to nawet zbytnio sie nieprzejela cos w mysl"uratowali to znaczy ze niebylo zle, gdyby nieuratowali oznaczaloby ze bylo zle".Tak do dzis zastanawiam sie gdzie znikla ta mila uczuciowa kochajaca wrazliwa dziewczyna i skad wziela sie ta wredota rzerujaca na moim nieszczesciu, wiedzac ze moja psychika jest w rozsypce i jeszcze napisala smsa znad moza nad ktore mielismy razem jechac co sama niedawno proponowala, wiedziala ze takie jazdy emocjonalne moga zle wplynac na moje serducho a jednak chciala zebym takie jazdy mial smutne to ale tego niezrozumiem juz chyba nigdy.To tyle mojej wylewnosci, pisze do was kobitki tak otwarcie bo od poczatku istnienia tego forum czytuje je wiec czuje jakbym poprostu Was znal jesli tak to mozna okreslic:) Pozdrawiam
Ostatnio edytowany przez Sky (2006-08-31 15:51:17)
Offline
Sky, trzymaj się. Wprawdzie jesteś naszym forumowym męskim rodzynkiem , więc nie mamy porównania, jak sprawa wsparcia w chorobie przedstawia się ze strony partnerek, ale - wybacz brutalność - zabrzmiało trochę pocieszająco, że zrywanie z powodów zdrowotnych nie jest domeną panów. Że to się jednak przytrafia obu stronom i wszystko zależy od człowieka...
Na marginesie: Dan proponowała niedawmo wątek towarzysko-matrymonialny - żeby próbować zawiązywać bliższe i dalsze sympatie pomiędzy osobami, które przechodzą to samo, więc potrafią się zrozumieć i wesprzeć. Co Wy na to?
Offline
Ja jestem jak najbardziej za, ale mnie interesuje tylko watek towarzyski, mój facet jest super, ma chwile zniecierpliwienia moja choroba, ale ogólnie jest cudowny i bardzo mnie wspiera, nie umie mi tylko pomóc w bólu, ale dzielnie znosi historie lekarzowe, leczeniowe, przez które tez musi przechodzić, ale nie protestuje, musze go wycałowac, mam tylko nadzieje ze tak bedzie zawsze i do skończenia świata. Bo tak jak inne dziewczyny ( i chłopaki) też się boje ze mnie zostawi i poszuka sobie zdrowej, ale tym sie tak naprawde bede marwtić jak to ewntualnie nastapi, na razie kocha i jest kochany, no i z seksem nie jest jeszcze tak źle, mimo bólu.
Offline
Ostatnio edytowany przez Sky (2006-08-31 20:40:32)
Offline
Masz rację, tylko dla zalogowanych. Ale tym zajmie się już mądry portalowy administrator-informatyk, jak wróci z urlopu, ja jestem za głupia na takie technikalia.
Aga: nie bądź sadystką
Offline
No tak, Aga jest sadystką, i napewno zal, ze nie wszystkim sie tak uklada, ale z drugiej strony, pisz Asiu codziennie, ze jestes kochana, Karolina to czyta z zalem, ja z przyjemnoscia i nie martw sie, Twoj maz Ciebie nie zostawi, bo gdzie znajdzie bardziej ciepla i naprawde atrakcjniejsza dziewczyne od Ciebie, przeciez Ty wygladasz tak, jakbys miala 20 lat, a masz dwojke wspanialych dzieciaków- tak trzymaj i caluj swego meza codziennie ode mnie tez. danrom
Karolinko! ja wierze w Twoje szczescie, ono jest gdzies obok Ciebie, moze nawet tuz , tuz, jestes taka dzielna i taka zdolna, napewno napiszesz kolejna ksiazke i moze ona bedzie troche wesola i moze bedzie troche o nas? pozdrawiam cieplutko. Na koniec powiem cos milego - rozmawialam z moim ukochanym synem i powiedzial mi tak, wiesz mamo, znalazlem sposob na Nicolinke, jak budzi sie w nocy i chodzi do kuchni, aby napic sie wody, potem wysikac, potem znow napic sie wody, aby ja wysikac i widze, ze ona nie moze zasnac, to zamieniam sie z nia lozkami- ona idzie do Moniki (mamy), a ja klade sie na jej lozku, ono nie jest dla mnie wygodne, ale ona zasypia po 10 minutach i rano wstaje do szkoly bez placzu. Bardzo mnie to wzruszylo, bo zawsze mu tlumaczylam: nie krzycz, ale ja zrozum, ona napewno ma swoje male, ale powazne problemy, takie jest zycie sklada sie z malych i mniejszych problemow, mysle, ze te nasze tez po pewnym czasie okaza sie malymi problemami, a moze tak malymi, ze zapomnimy o nich, ale mam nadzieje, ze zawsze bedziemy pomagac innym i tu uklony w strone naszej kochanej Tuni! buziaczki i zycze wszystkim dobranoc, bo tym razem to ja sie rozgadalam, a jutro o 7.30 mam byc w szpitalu z moim okiem. danrom
Ostatnio edytowany przez Dan-Rom (2006-10-09 06:17:10)
Offline
Dan, ja żartowałam z tym sadyzmem . A wszystkim panom, którzy dzielnie wspierają nasze forumowiczki - niskie ukłony .
Offline
ja oczywiscie tez zartowalam!
Offline
Heh troszę się rozczuliłam czytając nowe posty w tym dziale. Jak wiecie obecnie jestem sama, mój były zachodził, ale go odprawiłam. Obawiam się jak to będzie gdy kogos poznam, bo jak wiecie, albo nie, ja się wstydze mojej choroby, bo u mnie w domu od zawsze panowało przekonanie, że takie schorzenia to coś wstydliwego. I teraz ja pokutuję, boję się, ze jak kogos poznam będę się ukrywać z częstym chodzeniem do toalety(jak zawsze), nie mowiąc już o hipotetycznym sexie. Bo teraz już nie chiałabym być bezmyslna i wolałabym to wyznac partnerowi, tylko jak?? Jak tamtemu powiedziałam dopiero po 3 latach...
Offline
faktycznie fajnie sie czyta te posty, bardzo dziekuje za miłe słowa Dan. A porzuconych rozmumiem, mnie kiedys tez zostawił chłopak, co prawda nie w chorobie, ale wiem co to za ból. Do tej pory została mi obawa ze zostane porzucona, to jest irracjonalnie, ale tkwi w mojej podswiadmości. Ale gdyby on mnie nie rzucił to moim mezem ni byłby ten wspaniałay facet, którego mam teraz. Nie bede tylko pisała jak jest super zeby nie kusic losu niepotrzebnie... Pa
Offline
Jest jeszcze jeden problem. Ze względu na potworny ból nie wyobrażam sobie ciąży. Więc czuję się taka niepełnowartościowa jako kobieta, zwłaszcza że znajome rozmnażają się na potęgę (cóż, w tym wieku to już trudno znaleźć babę "nieurodzinnioną"). Też tak macie czy to ja mam schizy?
Offline
Ja mam same znajome nie-mężate i nie-dzieciate.
Ja tam sobie nie wyobrażam porodu, jeszcze z moją nie w tym miejscu umieszczoną cewką, która zapewne miałaby wielkie szanse ucierpieć...poza tym co do porodów to mam jeszcze wcześniejsze schizy...
Offline
Offline
Offline
witam wszystkie panie,poniewaz z tego co przegladalem te forum to jestem tutaj drugim rodzynkem i rowniez mam problemy z pecherzem po wypadku samochodowym,ale o szczegolach napisze jutro bo dzis nie mam czasu.chcialem tylko krotko nawiązać do tego watku,a mianowicie ze faktycznie mozna sprawdzic swoich przyjaciół,jezeli przytrafi sie jakies nieszczescie lub klopoty zdrowotne i jestem jak najbardziej za tym aby poznawac sie wzajemnie.najbardziej utkwila mi wypowiedz fali,ze obawia sie z kims nowym umowic,poniewaz wstydzi sie powiedziec o swoim problemie.ja dokladnie mam to samo,bo ciezko wytlumaczyc komus czeste bieganie do lazienki,dlatego tez nie moge zdecydowac sie na nową znajomosc,a mysle,ze milo byloby spotkac sie z kims o podobnych problemach,pozdrawiam wszystkich,wkrotce sie odezwe.
Offline
Witamy i zapraszamy do osobnego wÄ…tku w dziale "Co mi jest?"
Offline
Witam drugiego rodzynka na forum. Przykro mi, ze straciłes przyjaciół po tym, jak zachorowałes. Mam nadzieje, ze jednak nie wszystkich. Bo musze się przyznac, ze ja z powodu pecherza nie straciłam przyjaciół, byc moze dlatego ze ja ciagle biegałam do łazienki i tak naprawde nikomu to nie przeszkadzało, oprócz mnie. Głupio natomiast czulam się w pracy, kiedy co godzine musiałam biegac do toalety, albo częsciej, a niby bylam zdrowa. Kiedy poznałam mojego męza nie miałam jeszcze tak rozwinietej choroby, wogóle nie wiedzialam ze to jest choroba, byc moze mój mąz inaczej by zareagował, gdyby poznał mnie teraz, nie mam pojecia. Wiem ze ludzie boja się chorób, ale z drugiej strony zamykając się na innych, nigdy nie damy im mozliwości wyboru, czy nas zaakceptują (i byc moze pokochaja) z chorobą, czy nie. Nie wiem, czy mnie rozumiecie, wydaje mi sie, ze nie należy unikac poznawania nowych ludzi, pewnie ze nie musimy im od razu mówic o chorobie, ale tez nie ukrywac, bo lepiej jest żałowac, ze coś się straciło niż załowac, ze sie nawet nie spróbowało. W kazdym razie jezeli bedziecie sie bali, ze kazda nowa osoba was nie zrozumie w waszej (i mojej) chorobie, tak bedzie, bo nie dacie jej szansy nic o tym nie mówiąc. Ja wiem, ze mam męza (wspaniałego), ale wydaje mi sie, ze w kontaktach towarzyskich nikomu nie przeszkadza, ze ja ciągle biegam do toalety. A jak się kocha, to nie ma to znaczenia.
Ale sie wymądrzam, chodzi mi tylko o to, zebyście uwierzyli, ze macie takie samo prawo do poznania kogoś nowego i pokochania, mimo choroby, mimo czestego biegania do łazienki. A jesli ktoś tego nie rozumie, niech spada, nie zasługuje na nas.
I nie myslcie sobie, ze nie mam czarnych mysli, tez się boje, ze mój mąż mnie zostawi, ale mówię sobie tak, bede sie tym martwic później, teraz kocham i jestem kochana, i nawet jesli sie to skonczy, to i tak warto było.
Pozdrawiam, i tak sobie mysle, ze tych wszytkich, ktorzy z nami wytrzymuja, to trzeba by w ramki obic i powiesić w muzeum i podziwiac.
Offline